Historie ludzi

Mógłbym być teraz na dnie Tamizy

W innym życiu powinienem być teraz na dnie Tamizy. A może sam znalazłbym drogę do Polski, ale i tak byłbym tym samym pijanym Jerzym.

Najpierw przyjechałem do Londynu na wakacje, żeby odwiedzić mojego syna, który tu pracował. Podobało mi się to miejsce i było tak dużo pracy, że postanowiłem zostać, mieszkając na squacie w dzielnicy przemysłowej.

Przez większość czasu byłem albo pijany, albo przygotowywałem się do następnego drinka. Dryfowałem z dnia na dzień, nie myśląc o uregulowaniu sytuacji ani próbach poprawienia sytuacji. Czasami zdarzały mi się chwile trzeźwości, kiedy zdałem sobie sprawę, że powinienem po prostu wrócić do domu. Ale potem znowu się upiłem. Nie zrobiłem nic, by zatrzymać moją degradację.

Kiedy straciłem swój pokój na squacie, zacząłem spać na ulicy i głęboko zakorzeniłem się w życiu ulicy. Tam ponownie spotkałem mojego syna, który mnie szukał. To było krótkie i bardzo nieprzyjemne spotkanie.

Odwiedziłem The Broadway Centre, gdzie po raz pierwszy spotkałem ludzi z Barki. Niektórzy mężczyźni byli wobec nich ostrożni, mówiąc, że Barka pracowała z władzami, co ma pewne konotacje dla Polaków pamiętających komunizm. Mimo to od razu poczułem, że mogę zaufać jednemu z ich Liderów, Markowi. Podobnie jak ja, on też doświadczył nędzy. To uczyniło go dla mnie wiarygodnym.

Barka zaraz potem zabrała mnie z powrotem do Polski, ale to nie jest w stylu Barki wysyłać kogoś do domu i uważać, że praca jest skończona. Nadal piłem i nie myślałem właściwie za siebie. Zajęło to trochę czasu, ale w końcu zdałem sobie sprawę, że mogę odwrócić swoje życie tylko wtedy, gdy zapomnę o pracy, rodzinie, wszystkim innym, dopóki nie wyleczę się.

11 listopada 2007 wypiłem ostatnie cztery piwa podczas festiwalu w Poznaniu. W tym dniu rozpocząłem regenerację. Zajęło to trochę czasu, ale w miarę jak ułożyłem swoje życie, społeczność Barki stopniowo obdarzała mnie większym zaufaniem i odpowiedzialnością. Obecnie prowadzę przedsiębiorstwo społeczne w Polsce, osiedle rekreacyjno-wypoczynkowe nad jeziorem. Jestem też jednym z Liderów Barki – nazywamy się Recycled Citizens, obecnie na szóstym cyklu w Londynie. Podobnie jak Marek, który mi pomógł, pracuję bezpośrednio z bezdomnymi Polakami. Tak jak ja zobaczyłem coś z siebie w Marku, mam nadzieję, że niektórzy z tych mężczyzn dostrzegą we mnie coś z siebie. Pomagam im zobaczyć, jak może być.

11 listopada, trzy lata po moim ostatnim drinku, uczestniczyłem w nabożeństwie żałobnym w St Martin-in-the-Fields. Przeczytali wiele nazwisk ludzi, którzy zginęli bezdomni. Cieszę się, że moje nazwisko nigdy nie pojawiło się na takiej liście.


Opowieść autorstwa Martina Reeda

Jerzy „Marynarz” Lider Barki UK fot. Adrian Wykrota (www.adrianwykrota.com)

 

Jerzy Marynarz london thames

Historie wolontariuszy

Wizyty studyjne wolontariuszy

Osobiste historie

Historie liderów Barki UK